Dzień 5. Hammeren
Środa, 18 sierpnia 2010 | dodano:24.03.2011Kategoria 2010 Bornholm
Kolejny dzień wyprawy nie zapowiada się dobrze. Poprzedniego wieczoru gospodarz wpada do nas z wydrukiem prognozy pogody, z którego wynika, że będzie solidnie wiało, a opady raczej się nasilą. Trudno! Jak mawia Paweł: „Nie dla kolarza dziewczyny i plaża…” – trzeba rwać na północ, na najciekawsze miejsce na wyspie - półwysep Hammeren. Liczymy też na rowerowy sklep czy serwis, bo trzeba naprawić rower Przemka. Szkoda tylko, że nad głowami kłębią się czarne chmurzyska… W miarę szybko mijamy Tingsted i Skarpeskade, lecz nie docieramy do miasteczka Klemensker . Już nie siąpi, a leje i nawet pelerynki na nic się zdają. Udaje nam się schronić w bramie mijanego gospodarstwa wiejskiego i przeczekać istne oberwanie chmury. Jest przestronnie i sucho, a na dodatek po chwili przychodzą do nas sympatyczne małe kotki. Andrzej wspomina, że w Anglii gospodarz z pewnością wyprosiłby turystów ze swego obejścia, bo to przecież teren prywatny – na szczęście mieszkanka tej posesji ma zupełnie inne zamiary: nie tylko miło nas wita, ale też wynosi kilka składanych krzeseł i zamienia parę zdań. Mija ponad pół godziny i mkniemy dalej, chcąc poznać najwyższą z czterech bornholmskich rotund w Olsker (charakterystyczne drzewo przed świątynią!).
Pogoda nie zachęca do dłuższego spaceru wokół zabytku, więc pedałujemy do nadmorskiej miejscowości Allinge-Sandvig (dwa miasta w jednym). Zatrzymujemy się na dłużej na ryneczku obok XVI-wiecznego kościoła. Jego wnętrze bardzo nam się podoba, ale uwagę przykuwa wspaniała rzeźba tuż obok świątyni – postać siedzącej kobiety ze skrzydłami zamiast ramion, skrzydła są opuszczone w jakimś bezradnym geście… Czyżby alegoria Dobroci? Nasi serwisanci nie są tak entuzjastyczni w ocenie Allinge – w miejscowym sklepie i warsztacie zarazem spotkali się z wyraźną niechęcią obsługi i ostatecznie musieli wyprosić odpowiednie narzędzia, by pod okiem „specjalisty” naprawić defekt. To był jedyny zgrzyt podczas całej naszej wyprawy na Bornholm. Gdy docieramy do Hammeren, okazuje się, że na północny przylądek wiedzie piesza trasa turystyczna, więc zostawiamy rowery na parkingu i maszerujemy niemal górską ścieżką wśród wrzosów i jałowców, mając po prawej stronie skaliste wybrzeże Bałtyku.
Wkrótce jesteśmy na Hammer Ode, gdzie robimy fotki przy kotwicy, armacie i latarni morskiej.
Chociaż szlak prowadzi wokół półwyspu, musimy wracać szybko tą samą drogą. Znów napływają deszczowe chmury i potwornie wieje. Teraz chcemy dotrzeć do ruin potężnego zamku Hammershus. Od tej pory nieustannie towarzyszy nam deszcz i choć próbujemy przeczekać najgorszą nawałnicę, nic nie zapowiada odmiany. Ruiny największego w Skandynawii średniowiecznego zamku spowitego w ciemne chmury widzimy z daleka, ale nie wszyscy decydują się wspinać na szczyt granitowego wzgórza w strugach deszczu. Dalsza trasa ma posmak szkoły przetrwania.
Wicher szarpie peleryny, woda zalewa oczy, a my forsujemy zbocza górskie, nierzadko o nachyleniu < 24%. Czasem zatrzymujemy się na malowniczych urwiskach, by po chwili znów pędzić cykelvej do Hasle (przez Vang i Teglkas).
Niestety, zwiedzanie miasta jest niemożliwe, na dodatek robi się późno, a do domu daleko… Rezygnujemy ze ścieżki i głównymi drogami mkniemy do Vestermarie. Jeszcze tylko rzut oka na rotundę w Nyker, krótki odpoczynek i jesteśmy w naszym Gulhave.
Nadal pada, ale co tam! Już nam ciepło po gorącym natrysku, nawet kolację udaje się zjeść przy świeczkach w suchym baraku. Do jutra!

Rotunda w Olsker© rogerbike

Za plecani Allinge-Sandvig© rogerbike

Latarnia Hammer Odde© rogerbike

Zamek został zbudowany przez Duńczyków około 1255 roku. Jest największym tego typu obiektem w północnej Europie.© rogerbike

Hasle z porcikiem w tle© rogerbike

Nyker - kolejny z kościołów rotundowych na wyspie© rogerbike
Dane wycieczki:
Km: | 67.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Accent Shannon |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj